A dokładniej do samosiołów, czyli ostatnich mieszkańców strefy zamkniętej. Zawieźli wszystko, co jest potrzebne do zycia.
Trochę innymi prawami rządzi się ten teren niż przed wojną- mówi Krystian Machnik. Musieliśmy się dostosować. Jeździliśmy cały czas z policją i to funkcjonariuszami wyższymi rangą. Ale udało się dostarczyć wszystko do wsi, gdzie samosiołów jest najwięcej. Mam nadzieję, wierzę, że to im pomoże. Babuszki bardzo się cieszyły na nasz widok, wiele z nich płakało. Bo dawno nas nie widziały, to jeszcze spotkalismy się w takim czasie.
Nasza droga przebiegła bezpiecznie - dodaje Machnik. Od razu po przekroczeniu granicy pojawiają się punkty kontrolne, gdzie są uzbrojeni żołnierze. Im dalej od granicy to tych posterunków jest coraz więcej, a wojsko coraz bardziej uzbrojone, coraz więcej ciężkiego sprzętu. Musimy zatrzymywać się, sprawdzanie paszportu, tłumaczenie po co jedziemy, gdzie.
A relację z wyprawy możecie śledzić na fb profilu napromieniowani.pl