4 marca mija dokładnie 12 miesięcy odkąd zaczęliśmy liczyć statystyki zakażeń.
W statystykach aresztu - maseczek jest już blisko 100 tysięcy. A szyło ich łącznie kilkudziesięciu aresztantów.
To było takie trochę "pospolite ruszenie". Pierwsze maszyny przynieśli pracownicy, potem ludzie nam je użyczali. Nasi osadzeni zaczęli szyć. Mieliśmy nawet podział na krojczych, tu mieliśmy nawet specjalny do tego zadania sprzęt, były osoby, które szyły, które odcinały nitki. Logistycznie sobie poradziliśmy. W szczytowym momencie to było nawet ponad trzy tysiące sztuk maseczek w ciągu dnia. A w pracy ponad 20 osadzonych. Łącznie było ich kilkudziesięciu.
Co ważne, nie była to pierwsza taka nasza inicjatywa. Bo wcześniej włączaliśmy się w różne akcje, a nasi osadzeni biorą udziało w terapii sztuką, i szycie maseczek było jednym z jej elementów.
Mówi Michał ŁUCZKANIN, rzecznik prasowy dyrektora ostrowskiego aresztu.
Maseczki miały bardzo dobrą opinię, trafiły m.in. do ostrowskiego szpitala.
Od razu nawiązaliśmy współpracę z ostrowskim starostwem powiatowym, z ostrowskim szpitalem. I nasze maseczki tam także trafiły. Wsłuchiwaliśmy się w opinie i zgodnie z nimi zdarzało się nam zmieniać szycie. Bo na przykład maseczki były za grube. Ale z czasem doszliśmy do właściwych rozmiarów.
Dodaje rzecznik Łuczkanin.
Dziś produkcja trwa nadal, ale już mniejszym zakresie. Areszt szyje do pół tysiąca maseczek na TYDZIEŃ.