Dziś to to ponad 20 osób, głównie facetów, którzy w piątkowe wieczory wsiadają na rowery i do nocy jeżdżą mniej lub bardziej trudnymi trasami – czasami 20 kilometrów, a czasami 50. W błocie, po wertepach, zgodnie z zasadą: im gorzej im tym lepiej.Dołączyć może każdy, kto rowery kocha i ma kondycję trochę lepszą od przeciętnej.
Ale nie chodzi o to, by zaczynać to przygodę od kupna drogiego roweru, bo zwykły góral wystarczy by przyjechać i dobrze się bawić - mówi Arkadiusz Perz z grupy Luźne Piątki: Zasada jest taka, że dostosowujemy tempo do najsłabszego, bo czasami jeżdżą z nami nasze dzieciaki, czy znajomi. Ale jednak jeśli ktoś na rowerze nie siedział od bardzo dawna, to taki start z partyzanta od razu na 50 kilometrów, nawet w ślimaczym tempie, może być jednak problemem.

i
Dziś to nie tylko skrupulatnie odliczane piątkowe wydarzenia, ale również wspólne wyjazdy kilkudniowe w góry. A przede wszystkim to grupa przyjaciół, którzy spotykają się też „pozarowerowo” i w szaleństwo wciągnęli swoje rodziny. A jak to się zaczęło? Opowiedzą sami: Artur Lis, Grzegorz Leśniak, Arek Perz, Marek Molski, Marcin Lis, Rafał Gwóźdź, Krzysztof Nowak, Waldek Jerzyk i Łukasz Kubacki.

i
Więcej o nich znajdziecie na facebookowym Luźne Piątki.

i

i