Sąd uznał winę oskarżonego, ale zwrócił też uwagę na liczne okoliczności łagodzące.
To m.in. fakt, że karetka jechała ratować życie - mówił sędzia Marek Urbaniak.
Niewątpliwie sprawa ta budzi ogromne emocje. Wina oskarżonego jest bezsprzeczna, bo złamał przepisy ruchu drogowego, jechał za szybko. Nie zachował szczególnej ostrożności. ALE nie jechał tak dlatego, że jest szaleńcem, że chciał się popisać przed innymi. Jechał tak dlatego, że został wezwany do pacjenta, u którego podejrzewano zawał serca. I tu cały paradoks tej sytuacji, że jadąc ratować jedno życie, doprowadził do wypadku, w którym życie stracił inny człowiek.
Okolicznością łagodzącą jest właśnie także to, że oskarżony nie jest zdemoralizowany. Ma poukładane życie, nie był wcześniej karany. I też trzeba to podkreślić. A o tym chyba zapomnieli oskarżyciele, którzy patrzyli na niego prawie jak na zabójcę. Oskarżony złamał przepisy ruchu drogowego, przyczynił się do wypadku, ale nie jest zabójcą.
Sąd podkreślił również, że nie bez winy jest też kierowca, który zginął.
Zdaniem sądu do wypadku przyczynił się także sam poszkodowany.
On także nie zachował szczególnej ostrożności, gdy skręcał.
I to też jest okoliczność łagodząca dla oskarżonego.
Obrona, choć wnosiła o uniewinnienie, nie zdecydowała jeszcze czy będzie od wyroku apelować.
Mówi mecenas Damian Grzeszczyk.
Obrona nie podjęła jeszcze decyzji, czy złoży apelację od wyroku. Musimy dokładnie zapoznać się z uzasadnieniem wyroku.
Decyzję musi też podjąć mój klient.
Rodzina zmarłego żądała kary wyższej, dziś nie chciała wyroku komentować
- Zacytuję mojego ojca, który zawsze powtarzał, że z wyrokami sąd możemy się nie zgadzać, ale z wyrokami sądu się nie dyskutuje - mówiła córka ofiary wypadku.
Ratownik medyczny ma także zapłacić po 5 tysięcy złotych nawiązki dla dwóch córek i wnuczki zmarłego.
Ma też częściowo pokryć koszty procesu.
Wyrok nie jest prawomocny.