A właściwie poznańska, bo 11 listopada to imieniny Marcina, jednego ze świętych patronów miasta. Na jego cześć wypiekane były rogale, które dawniej można było kupić tylko w stolicy Wielkopolski.
Oryginalne robią tylko cukiernicy, którzy mają specjalne certyfikaty, ale niemniej smaczne są te bez certyfikatu. Rogal świętego Marcina, to rarytas z półfrancuskiego ciasta z nadzieniem z białego maku i bakalii.
Najlepsze od oryginałów różnią się często tylko jednym składnikiem - mówi Aneta Szczeblewska, właścicielka jednej z najstarszych ostrowskich cukierni.
Nasze rogale różnią się, ale na korzyść. Jeśli cukiernie chcą produkować wyrób lepszy, nie mają certyfikatu, to robią rogale na maśle, nie na margarynie. A ta zawarta jest w specyfikacji oryginału, bo kiedy przyznawano certyfikaty swoje triumfy święciła margaryna jako zdrowszy i tańszy zamiennik masła. Reszta jest podobna - rogale są zawijane na kształt podkowy. Mamy w nadzieniu biały maki, włoskie orzechy, miód zamiast cukru, skórkę pomarańczową. Nie dodajemy jedynie owoców kandyzowanych, bo przesładzają nadzienie. Używamy też aromatu migdałowego, ale naturalnego.
Rogale bez certyfikatu mogą używać nazwy marcińskie. Możecie spokojnie testować je jeszcze przynajmniej przez tydzień.