Wyniki badań we wtorek potwierdziły, że kury na fermie w Wolsztynie padły właśnie z powodu ptasiej grypy. Teraz wszystkie ptaki z czternastu kurników zostaną zutylizowane.
Takie są procedury.
Wirus najprawdopodobniej przedostał się przez otwory wentylatorów. Bo pod nimi znaleziono pierwsze martwe ptaki. Tak też było na początku roku w powiecie ostrowskim, który wtedy walczył z ptasią grypą.
Nie jest wykluczone, że wirusa teraz przyniosły dzikie ptaki, bo niedaleko kurników jest rzeka.
Dlatego tak ważne jest przestrzeganie zasad bioasekuracji - mówi Dariusz Hyhs, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Ostrowie Wielkopolskim.
Po pierwsze w oknach i drzwiach muszą być siatki. Kurniki powinny być pozamykane. Ale - tak jest jeszcze teraz na naszym terenie - ptaki można jeszcze wypuszczać.
CO WAŻNE! Nie wolno zostawiać wody oraz karmy przed budynkami. Bo tam mogą mieć do nich dostęp ptaki dzikie, które wirusa przenoszą.
W przypadku pracowników ferm - muszą myć ręce, a także nie wychodzić w ubraniu i butach, w których chodzą w kurnikach - poza nie.
Trzeba też zwrócić uwagę na to, kto przyjeżdża do gospodarstwa po odpady czy z karmą. Tu dezynfekcja jest też ważna.
A tylko w powiecie ostrowskim jest blisko 100 hodowców kur i prawie drugie tyle innego drobiu.
Ptasia grypa w styczniu i lutym zdziesiątkowała stada w powiecie ostrowskim i okolicy. Potwierdzono wtedy kilka ognisk wirusa. Na szczęście nie jest on groźny dla ludzi, ale dla ptaków śmiertelny. A dla hodowców oznacza ogromne straty finansowe.
Sytuację cały czas monitorują służby.