Zdaniem śledczych chemikalia zostawili przy drodze dwaj mieszkańcy Dolnego Śląska w wieku 29 i 53 lat. I dlatego odpowiedzą za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób a także dla środowiska.
Śledztwo było żmudne i trudne. Policjanci sprawdzili wiele wątków, przesłuchali wielu świadków, m.in. mieszkańców Szczurów i okolicy, w której porzucono beczki. Sprawdzono też połączenia telefoniczne. I bilingi. Dokładna analiza dowodów pozwoliła na zatrzymanie oskarżonych.
- Pomocne były opinie wielu biegłych - mówi Maciej Meler, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
W sprawie uzyskano opinie wielu biegłych, w tym z zakresu mechanoskopii, ochrony przeciwpożarowej, chemii i inżynierii środowiska. A także toksykologii sądowej. W oparciu o te dane można było postawić zarzuty dwóm osobom. Zarzuty dotyczyły sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego zdrowiu i życiu wielu osób a także mienia wielkich rozmiarach, w ten sposób, że wbrew przepisom ustawy, składowali na odkrytej naczepie, transportowali a następnie porzucili ponad 100 pojemników z zawartością 32 ton odpadów zwierających substancje chemiczne, niebezpieczne, o właściwościach szkodliwych i łatwopalnych.
Młodszy z oskarżonych usłyszał także zarzut dotyczący usunięcia znaków identyfikacyjnych vin w porzuconej naczepie.
Młodszy z oskarżonych przyznał się do winy. Starszy zaprzeczył udziału w przestępstwie. Ale zebrane podczas śledztwa dowody nie są zbieżne z jego zeznaniami.
Obu mężczyznom grozi kara od roku do 10 lat więzienia.
Beczki z niebezpiecznymi substancjami zostały usunięte w sierpniu ubiegłego roku przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, do której należy teren, na którym stała naczepa.