W sprawie wciąż więcej jest pytań i odpowiedzi. Przede wszystkim KTO naczepę porzucił. I co dokładnie znajduje się w pozostawionych w niej beczkach. Tych jest ponad 100. Chemicy pobrali próbki. Teraz na wyniki badań czekają zarówno prokurator, który rozpoczął śledztwo, jak i władze Gminy Ostrów Wielkopolski. Bo to one na razie zabezpieczają "znalezisko". I ponieśli pierwsze związane z nim koszty. A na tym może się nie skończyć. Bo w zależności od tego, co jest w beczkach, okaże się kto zapłaci za wywiezienie naczepy z miejsca porzucenia.
Bierzemy pod uwagę dwa scenariusze. Jeżeli to będą odpady niebezpieczne dla zdrowia i życia, to część kosztów będzie musiała ponieść gmina, a jeżeli nie, to będzie się musiała tym zająć GDDKiA na swój koszt.
Gmina czeka więc na oficjalne wyniki badań. Od ich wyniku uzależnione są dalsze kroki w tej sprawie.
Informuje wójt Gminy Ostrów - Piotr Kuroszczyk.
Wstępnie - wszystko wskazuje na to, że w beczkach są niebezpieczne substancje.
Śledztwo, które ruszyły w ubiegłym tygodniu, może potrwać nawet wiele miesięcy. Trzeba ustalić właściciela naczepy i odpowiedzieć na pytanie - dlaczego została porzucona. I kto złamał prawo.
W tym czasie znalezisko może cały czas stać przy drodze.
Polecany artykuł: