To nie jest pierwsza taka pomoc. Szycie to niemalże stałe zajęcie niektórych osadzonych. Najgłośniej o Areszcie Śledczym było na początku pandemii, kiedy osadzeni zaczęli szyć maseczki. Były momenty, że spod igieł schodziło nawet dwa tysiące maseczek dziennie. Teraz nie ma już takiej "maseczkowej" potrzeby, ale są inne. I dlatego aresztanci cały czas coś SZYJĄ.
Pomyśleliśmy o tych najmłodszych, o tych najmniejszych pacjentach szpitala w Ostrowie - mówi Waldemar Zaremba, dyrektor Aresztu Śledczego w Ostrowie. - Dla nich wiadomo to nasze "serducho" zawsze bije mocniej. I uszyliśmy pokrowce na pojemniki do kroplówki. Są szare, z miłego w dotyku materiału. Każdy ma naszyty bajkowy motyw. Właśnie po to, by mniej dramatycznie, a baśniowo zrobiło się tym maluchom, które walczyć muszą z chorobą. Jestem już po rozmowie z dyrektorem szpitala w Ostrowie i jeszcze w tym tygodniu pokrowce chcemy przekazać.
Na oddziały trafią też - przygotowane specjalnie z myślą o pielęgniarkach torby.
Ich szyciem zajmuje się kilku aresztantów, dla których to świetna forma resocjalizacji.
To jest dla mnie bardzo ważne, bym mógł pracować w areszcie - mówi jeden z osadzonych, szyjących gadżety. - Praca to jest coś, co pozwala przetrwać. I cieszę się, że dyrektor daje mi taką możliwość. A jeszcze fakt, że szyję dla kogoś, że ktoś się z tego ucieszy, daje temu większy sens. Zanim tu trafiłem pracowałem w zakładzie, w którym szyłem, ale to była taka duża produkcja. Tutaj musiałem się nauczyć nowych rzeczy. I to też jest dla mnie ważne.
Ostrowski areszt szyje od lat. Poduszki, torby, fartuchy. Maseczki. A teraz pokrowce na kroplówki.
Wszystkie te przedmioty trafią na aukcje charytatywne lub przekazywane są różnego typu instytucjom.