Nie chcemy oddychać trucizną z komina spalarni - mówią wprost mieszkańcy terenów, gdzie planowana jest inwestycja. To nie jest ścisłe centrum miasta, ale tuż przy nim. Dlatego obawy są ogromne.
- Nie dziwi mnie brak zainteresowania innych dzielnic, bo do ich domów jest dalej. Ale ten problem dotyczy całego miasta - mówią ci, którzy chcą protestować.
W prostej linii mam 300 metrów do komina, który chce mi miasto postawić. I nie wyobrażam sobie, żeby ten komin faktycznie tam był. Mam oddychać truciznami, które będzie mi serwował? - pyta jeden z mieszkańców ulicy Sadowej. - Wiem, że są zabezpieczenia i zapewnienia, że nie będzie zagrożenia, ale my w to nie wierzymy! To my, nasze dzieci i nasze wnuki będziemy ponosić zdrowotne i ekonomiczne konsekwencje tej inwestycji - dodaje inny mężczyzna. - Bo przecież domów swoich już nie sprzedamy, bo kto będzie chciał mieszkań w takiej okolicy?! Nasze zdrowie też będzie narażone. I to bezpośrednio. NIE ZGADZAMY SIĘ na to!
Mówią mieszkańcy, którzy jednocześnie wzywają władze Ostrowa do referendum w tej sprawie.
Sytuacja nie jest czarno - biała - mówi radny miejski Ostrowa Jakub Paduch. - Temat jest bardzo poważny i nie można go lekceważyć. Mieszkańcy mają prawo wiedzieć WSZYSTKO o tej inwestycji. I móc realnie zdecydować czy się na to godzą czy nie. Naszym zdaniem w tej okolicy spalarnia śmieci nie może powstać. Dlatego wspieramy mieszkańców w tej walce.
O spalarni śmieci, oficjalnie zwanej elektrociepłownią na biomasę, mówi się w Ostrowie od wielu miesięcy. Urząd na stronie internetowej zorganizował nawet sondę na ten temat. Ale nie dotyczyła ona bezpośredni budowy spalarni w centrum miasta, tylko ogólnych kwestii ekologicznych.
Dlatego mieszkańcy chcą otwartego referendum. I przede wszystkim uczciwej rozmowy na temat ewentualnej inwestycji.
Na facebooku zawiązała się nawet specjalna grupa. Jej zdanie poznacie na profilu "STOP spalarni śmieci w centrum Ostrowa".