Najpierw poprosili o to lekarze ze szpitala w Lwowie, którzy w Ostrowie byli na stażach. Potem sprawa toczyła się już na szczeblu ministerialnym. Wiedziałem, że to będzie duże wyzwanie pod każdym względem, nie tylko medycznym - mówi Mirosław Falis, szef ostrowskiej ortopedii. Faktycznie jak zobaczyłem co to jest wojna, jakie rany mogą być, to pomimo 25 lat stażu w zawodzie, byłem zszokowany. Oglądaliśmy te rany, wyniki badań, bakterie jakie mieli w sobie. Dość powiedzieć, że nasze laboratorium miało problem z oznaczeniem wielu z nich.
Młodzi ludzie, ciężko okaleczeni, wystraszeni, w obcym państwie. Potrzebni byli rehabilitanci, psychologowie, tłumacze. A my przede wszystkim za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć amputacji, bo to można było zrobić na Ukrainie. Chcieliśmy tylko ich wyleczyć - mówi Mirosław Falis. Z jednym z nich mamy cały czas kontakt. O kilku wiemy, że wrócili na front. Zresztą oni przyjechali po to, żeby się wyleczyć i wrócić na front. Takie było założenie i ich motywacja, bardzo silna dlatego dobrze się ich leczyło, bo się nie poddali. Sprowadziliśmy sprzęt, trochę konsultowałem tych zdjęć z kolegami z Zachodu. I myślę, że fajnie się udało.
Ostrowski szpital jako jeden z niewielu w Wielkopolsce został wyznaczony do przyjęcia rannych żołnierzy z Ukrainy.