MKS ostatnio sprawił sporą niespodziankę pokonując Anwil Włocławek. Dlatego fani żółto-niebieskich nie mogli być zbyt pewni siebie przed pojedynkiem z ostatnim zespołem w tabeli Energa Basket Ligi. Stal rozpoczęła dobrze i dość szybko zdołała zbudować przewagę. Pierwsza kwarta to wygrana gospodarzy 26 do 14.
Po tej odsłonie wydawało się, że Ostrowianie bez większych problemów ograją graczy z Dąbrowy Górniczej. Jednak w drugiej kwarcie w poczynania „Stalówki” wkradły się momenty dekoncentracji i rywale skutecznie je wykorzystywali. Ostatecznie ta partia była remisowa – 18 do 18. Do przerwy Stal prowadziła 44 do 32.
Trzecia kwarta nie potoczyła się po myśli Łukasza Majewskiego i jego zawodników. Goście wykorzystali błędy „Stalówki” i przedostatnia część poniedziałkowej rywalizacji zakończyła się wynikiem 15 do 23. To sprawiło, że w szeregach ostrowskiej ekipy pojawiło się trochę nerwów. Ostatecznie jednak Stal udowodniła swoje większe umiejętności. Decydująca kwarta zakończyła się wynikiem 24 do 15 dla gospodarzy, którzy cały mecz wygrali 83 do 70.
Po stronie Stali dobrze grali Amerykanie – Chris Smith zdobył 16 punktów, James Florence 13 a Taurean Green 9 i dołożył do tego 8 asyst. Debiut w żółto-niebieskich barwach zaliczył Carl Lindbom. Na parkiecie spędził niespełna 14 minut i zdobył 4 punkty.
Największe zagrożenie po stronie gości stanowił Sacha Killeya-Jones, który rzucił 19 punktów. Dąbrowianie napsuli krwi graczom Stali ale drugiej niespodzianki z rzędu sprawić nie zdołali. Przed drużyną z Ostrowa teraz trudniejsze wyzwanie – w weekend do Ostrowa przyjedzie Polski Cukier Toruń.
Polecany artykuł: